Witajcie,
to już mój trzeci dzień urlopu. Jak pisałem przed ostatnim weekendem, całe górne piętro miało być "na gotowo" do malowania już w sobotę.
Wystarczył jednak mały obchód bladym sobotnim świtem i wyszło szydło z worka. "Fachowcy" spieszyli się niesamowicie, a widać to było po wykończeniu glifów okiennych. Po pierwsze, nie wiadomo dlaczego, któryś złapał za duży pędzel i postanowił tym pędzlem nakładać grunt (Śnieżka ma tą zaletę, że pełni rolę białej pierwszej warstwy farby). Dodatkowo nabierał tego gruntu już chyba z resztek, bo odnalazłem na glifach ogromną ilość grudek wyschniętego w kuble gruntu.
Wynegocjowałem z majstrem, że przyśle we wtorek pracowników celem wykonania poprawek. Powiedział im, że będzie szybko... hehehe, ale nie spodziewał się, że będę cały czas na budowie. Przypilnowałem.
Dzisiaj około 15.00 zakończyła się faza gruntowania ścian na piętrze. Następny etap to malowanie.
Na dole jednak walczę ciąglę z poprawkami gładzi , gruntu itp. brrr...
111
środa, 16 lutego 2011
piątek, 11 lutego 2011
przygoda z umywalką
Nie pisałem Wam jeszcze o kolejnej budowlanej przygodzie z umywalką w naszej łazience przy sypialni. Bardzo podoba się nam ta łazienka i dużo siły włożono, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ale znacie już tę fatalistyczną zasadę, z którą czasami mamy i u nas do czynienia, że jak jest za dobrze to na pewno przyjdzie moment, kiedy coś nie wyjdzie, coś się nie uda. No i nie udało się...
A sprawa zaczęła się od zamówienia umywalki Cocktail Koło . Umywalka duża i dopasowana do murowanego obłożonego płytkami blatu. Od początku mi się zdawało, że miała być wpuszczona w blat, ale ostatecznie projektantka wraz z Miłością Mojego Życia (MMŻ) uznały, że będzie nablatowa. Takie umywalki - jeśli jeszcze nie wiecie - różnią się od tych wpuszczanych w blat, jakby to powiedzieć, "figurą", kształtem obrzeża.
Pan Krzysio, glazurnik (pozdrawiamy jako jednego z niewielu!!!!) zamontował umywalkę, którą MMŻ zamówiła przez internet. I wtedy coś mi nie pasowało. Krótki telefon zupełnie przecież niepotrzebnie zestresował projektantkę (którą pozdrawiam serdecznie) i okazało się, że... numer katalogowy nie ten, że trzeba zmieniać, bo kupiliśmy wpuszczaną, którą Pan Krzysio zamontował jak nablatową, bo tak nakazywała wysokość blatu... więc, ehh... znów poprawka. Pan Krzysio próbował mnie przekonywać, że jest ładnie (cyt.: "i tak ma Pan najładniejsze łazienki w całej okolicy"). Jednak, zdaniem MMŻ, wymiana była KONIECZNA.
Zatem od początku: zamówienie, kurier, transport na budowę itd.. Na koniec Pan Paweł, który dokonywał podmiany umywalek stwierdził, że trzeba wymienić też jakieś rurki, bo te z pierwszej wersji nie pasują do drugiej. Z tego wszystkiego tyle dobrego, że nietrafioną umywalkę odkupi od nas projektantka...
Na budowie dzisiaj i wczoraj były poprawki gładzi i gruntowania na piętrze (oczywiście wszystko za pieniądze :) Podobno mogę na górze malować... no, zobaczymy...
111.
A sprawa zaczęła się od zamówienia umywalki Cocktail Koło . Umywalka duża i dopasowana do murowanego obłożonego płytkami blatu. Od początku mi się zdawało, że miała być wpuszczona w blat, ale ostatecznie projektantka wraz z Miłością Mojego Życia (MMŻ) uznały, że będzie nablatowa. Takie umywalki - jeśli jeszcze nie wiecie - różnią się od tych wpuszczanych w blat, jakby to powiedzieć, "figurą", kształtem obrzeża.
Pan Krzysio, glazurnik (pozdrawiamy jako jednego z niewielu!!!!) zamontował umywalkę, którą MMŻ zamówiła przez internet. I wtedy coś mi nie pasowało. Krótki telefon zupełnie przecież niepotrzebnie zestresował projektantkę (którą pozdrawiam serdecznie) i okazało się, że... numer katalogowy nie ten, że trzeba zmieniać, bo kupiliśmy wpuszczaną, którą Pan Krzysio zamontował jak nablatową, bo tak nakazywała wysokość blatu... więc, ehh... znów poprawka. Pan Krzysio próbował mnie przekonywać, że jest ładnie (cyt.: "i tak ma Pan najładniejsze łazienki w całej okolicy"). Jednak, zdaniem MMŻ, wymiana była KONIECZNA.
Zatem od początku: zamówienie, kurier, transport na budowę itd.. Na koniec Pan Paweł, który dokonywał podmiany umywalek stwierdził, że trzeba wymienić też jakieś rurki, bo te z pierwszej wersji nie pasują do drugiej. Z tego wszystkiego tyle dobrego, że nietrafioną umywalkę odkupi od nas projektantka...
Na budowie dzisiaj i wczoraj były poprawki gładzi i gruntowania na piętrze (oczywiście wszystko za pieniądze :) Podobno mogę na górze malować... no, zobaczymy...
111.
poniedziałek, 7 lutego 2011
kolejne wieści
Minęły kolejne dni i ekipa Pana Pawła już rozjechała się do nowej roboty. Nam tradycyjnie zostały szczegóły do wykończenia... dużo szczegółów.
Po pierwsze: trzeba na parterze zrobić kilka poprawek gładziowo/gruntowych, tak, aby ostatecznie pomalować wszystkie sufity i ściany. Nie ma się co rozpisywać ile tych drobnych prac jest, ale dzień roboty jak nic... Do tego panowie przypadkowo zabrali mi nową lampę do gładzi, a bez tego ani rusz!
Po drugie: wszystko na dole i na górze pomalować - 2 dni minimum.
A z przyjemności: założyć prześliczne klamki, które zostały zakupione do drzwi wewnętrznych na dole (swoją drogę jedne z drzwi też nadają się do poprawki, niestety :(. Musimy jeszcze dokupić klamkę do drzwi zewnętrznych, bo jej nie mamy.
Warto by też było:
- posprzątać bajzel w garażu,
- wyregulować drzwi i okna,
- wyrównać teren na działce,
- zrobić jakiś sensowny podjazd i zgrać go z poziomem "kołnierza" do szamba.
Z istotnych brakujących prac i rzeczy to nie mamy drzwi na górze (8 sztuk), drzwi w garażu i bramy wjazdowej, elewacji drewnianej i ostatniej warstwy (tynk strukturalny to się chyba nazywa).
A kiedy się wprowadzimy? Zobaczymy... Ci, co mają nadzieję mówią, że może w lutym, a pozostali, że najwcześniej w połowie marca...
111
czwartek, 3 lutego 2011
podłogi na górze
Ostatecznie gładzie i gruntowanie dokończyli wynajęci panowie razem ze znanym nam już Panem Pawłem. Pracowali tydzień. A dziś zaczęli kłaść panele na górze. Pewnie już wkrótce zapukają po wypłatę. I co wtedy??? Ale tak jakby, nieśmiało zaświtała wizja przeprowadzki...W międzyczasie pojawiły się problemy z gazem; niby wszystko zaczęło się dobrze, bo przyjechała ekipa do budowy instalacji gazu ziemnego, więc realnie już gdzieś w kwietniu moglibyśmy używać gazu sieciowego zamiast tego z butli, ALE okazało się jednocześnie, że "fachowcy", którzy robili naszą instalację gazową nie znali się na swoim fachu i zrobili ją tak, że jest do wymiany - od skrzynki poczynając na instalacji wewnętrznej kończąc. Załamka. Już się z niej podnosimy, ale ciśnienie nieźle skakało :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


